Zaproszono do Gostynia gwiazdę, która miała dać powiew Europy. I dała, choć jak napisałam w ostatnim tekście, przyjechała ona do nas prosto z… Poznania, gdzie od ośmiu lat mieszka. Ostatni wokalista grupy Genesis Ray Wilson wystąpił na wielkiej scenie, na której zaśpiewał przy dobrym nagłośnieniu. Wśród zaprezentowanych utworów było kilka znanych przebojów. Szkoda tylko, że nie było komu ich słuchać. Organizatorzy przygotowali się chyba na duuużo większą publiczność, sądząc po ilości przenośnych ubikacji pod Górą Zamkową. Ale tak zwany masowy odbiorca był raczej zdegustowany.
„Wkoło puste parkingi. Jak by zaprosili Zenka Martyniuka, to by trzeba było parkować aż na Poznańskiej” – takie głosy można było usłyszeć od znudzonej młodzieży.
Nastolatki i osoby po dwudziestce Genesis nie znają. I nie za bardzo chcą poznawać. Zwłaszcza na Dniach Gostynia. Na imprezie plenerowej sponsorowanej przez miasto oni chcą się po prostu bawić.
„Żeby było coś pod nóżkę” – tłumaczy mi chłopak na oko dwudziestoparoletni.
Młodzież dla kontrastu przywołuje przykład Bojanowa.
„Tam to mają fajnie. Będzie Cleo i Łzy. Ludzie tam pojechali.”
Ponieważ nieco się na koncert Raya spóźniłam, idąc napotykałam tłumy masowo opuszczające tereny kartodromu.
„Czy już po koncercie?” – spytałam z niepokojem odchodzących ludzi.
„Nie, coś tam jeszcze grają” – odpowiedziała przechodząca kobieta.
Ktoś inny narzekał, że nie po to płaci podatki, żeby go tu jakimś rockiem raczono. Przewodniczący rady miejskiej Grzegorz Skorupski też wyszedł przed czasem.
„Podoba mi się, ale musiałem wyjść” – mówi. „To dobry wybór. Gostynianom trzeba dać trochę kultury wyższej” – uzasadnia wybór gwiazdy.
Młodzi ludzie, którzy jednak przyszli na koncert Raya Wilsona wiedzą, że to jakaś wyższa forma rozrywki. Twierdzą jednak, że Gostyń nie jest na tę kulturę wyższą przygotowany.
Trudno jest zmieniać gusty muzyczne masowych odbiorców. Pytanie, czy ma sens to robić przy okazji Dni Gostynia? To chyba niewykonalne. Jeśli zaproszono Reya po to, żeby ludzie mogli się osłuchać z czymś ambitniejszym, to może powinien on wystąpić jako… support przed koncertem Zenka Martyniuka. Wtedy wszyscy gostynianie byliby zadowoleni, mieszkańcy mieliby kontakt z kulturą i wyższą i niższą, tor kartingowy byłby zapełniony, a samochody rzeczywiście musielibyśmy parkować na Poznańskiej.
Zdaniem dyrektora GOK Tomasza Bartona, było to wydarzenie dla dojrzałych melomanów, co stwierdził na łamach „Życia Gostynia”. Widocznie tak pusto miało być w założeniach. Tylko po co tyle tych toy-toy`ów? Czyżby dojrzali melomani sikali częściej?
Wypowiedzi reprezentują wyłącznie poglądy osób, które je zamieściły.