Gostyń to miasto nieudaczników. A w najlepszym razie przeciętniaków. Świadczyć o tym może fakt, że w tym mieście nie ma komu przyznać Lauru Gostynia. Nagroda rady miejskiej była zwykle wręczana podczas Dni Gostynia. W tym roku jej nie przyznano. Podobnie w ubiegłym. Rodzi się pytanie: czy to źle świadczy o mieszkańcach czy może – paradoksalnie – o naszych radnych?
Prawie każde miasto ma swoją nagrodę. Docenia się w ten sposób aktywność i zaangażowanie mieszkańców. Podobnie było i w naszym mieście. Laur Gostynia w założeniu miał być nagrodą przyznawaną za wybitne osiągnięcia w zakresie działalności kulturalnej, sportowej, badań regionalnych, przedsiębiorczości, promowania Gostynia w kraju i za granicą, realizacji idei wolontariatu i pracy społecznej na rzecz mieszkańców miasta i gminy.
Nagroda funkcjonuje od 1987 r. W ciągu tego czasu nie przyznano jej tylko w 1990 roku, ale to można wytłumaczyć zmianami ustrojowymi. Wtedy pewnie nikt nie miał do tego głowy. Ale dlaczego w ostatnich dwóch latach nikt nie jest jej godny? Zarówno w ubiegłym jak i w tym roku lokalne środowiska proponowały osoby i organizacje do nagrody. Wszystkie kandydatury jednak przepadły. I to nie w głosowaniu rady miejskiej. Zostały zablokowane przez „spec-komisję”!
Od 2012 roku obowiązuje regulamin, zgodnie z którym zgłoszone kandydatury muszą najpierw zyskać rekomendację ośmioosobowej komisji, w skład której wchodzą: przewodniczący komisji rady miejskiej, dwóch wiceprzewodniczących i szefowie komisji stałych.
Jak wygląda dyskusja komisji? Wcale nie wygląda. Jest tylko głosowanie. Uwaga – rok temu było nawet tajne! Spytałam wtedy ówczesnego przewodniczącego Jerzego Woźniakowskiego, skąd ta tajność. Usłyszałam:
Bo tak postanowili członkowie komisji. Regulamin na to pozwala.
Także w tym roku za panowania Grzegorza Skorupskiego kandydatów odrzucano na podstawie własnego „widzimisię”, bez żadnych argumentów czy dyskusji.
Do 2012 roku rekomendacją zajmowała się nie spec-komisja, a stała komisja edukacji, kultury i spraw społecznych – i miała obowiązek robić to po uprzedniej analizie bądź wysłuchaniu argumentacji wnioskodawców. Teraz nie są potrzebne jakiekolwiek argumenty, nie trzeba wysłuchiwać żadnych wnioskodawców. Ośmiu radnych podejmuje decyzję w zaciszu biura rady miejskiej. Bez uzasadniania, bez dyskusji, bez kamer, bez dziennikarzy. Nikt nie widzi, kto za kim głosował lub kto był przeciw. Radny nikomu się nie naraża, nikt nie będzie patrzył krzywo. Komfort prawdziwy.
Tylko czy taka jest rola radnych? Co stoi na przeszkodzie, aby głosować nad wszystkimi zgłoszonymi kandydaturami na sesji, czyli przy pełnej jawności? Demokratycznie – kto by zyskał większość głosów na „tak”, ten otrzymywałby nagrodę. Mogłoby być tych nagród kilka, a może rzeczywiście nikt by Lauru nie dostał. Ale nikt by przynajmniej nie miał pretensji.
W obecnej sytuacji nie wiadomo, dlaczego w ubiegłym roku nie otrzymał nagrody na przykład Zdzisław Kamiński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Gostyńskiej Fary. Czy to była kara za niepopularne decyzje z czasów, gdy był radnym? Albo Marian Mendyka, wieloletni prezes klubu Start. Jego kandydaturę, proponowaną przez zarząd klubu, odrzucono dwukrotnie.
Nie dostała też Lauru w tym roku Ewa Kuśnierek, nauczycielka, organizatorka Misteriów Bożonarodzeniowych i koncertów propagujących idee Bojanowskiego, zgłoszona przez Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Świętogórskiej im. Józefa Zeidlera.
Ciekawie skomentował to Wojciech Czemplik, muzyk zespołu „U Studni”, dyrektor artystyczny festiwalu Musica Sacromontana, zdobywca Lauru Gostynia z 2007 roku, kiedy nagrodę przyznawano jeszcze według starych zasad.
Czy w Gostyniu trzeba być Einsteinem, żeby ten Laur dostać?
Istnieje obawa, że przy obecnym regulaminie nagrody w Gostyniu nawet Einstein mógłby mieć kłopoty. „Spec-komisja” przecież mogłaby powiedzieć to, co świetnie już opanowała: „nie bo nie”.
Po co nam taka komisja? Po co nam tacy radni, którzy nie kierują się służbą dla mieszkańców, a własną wygodą? Fakt utrącania kandydatów dziwi tym bardziej, że Laur Gostynia jest nagrodą honorową. Nie wiążę się z nagrodą pieniężną, nie obciąża miejskiego budżetu. W przeciwieństwie do diet, które wypłacamy radnym.
Zachęcam do oceny naszych radnych w sondzie Regiopisu.
Wypowiedzi reprezentują wyłącznie poglądy osób, które je zamieściły.