Prokurator nadal prowadzi postępowanie przygotowawcze związane z proboszczem z Żytowiecka Andrzejem Wiśniewskim. Wszczęto je po serii moich artykułów, w których świadkowie zarzucają księdzu molestowanie seksualne chłopców i mężczyzn. Osoby, z którymi rozmawiałam, zwykle prosiły o anonimowość. Wyjątkiem jest, a właściwie był dotąd, Jerzy Zakrzewski, który szczerze i pod nazwiskiem opowiedział o swoich traumatycznych przeżyciach sprzed lat. Niedawno zwrócił się do mnie kolejny świadek. Poruszony tekstami zarzucającymi księdzu molestowanie, postanowił opowiedzieć o swoich doświadczeniach z proboszczem – nie ukrywając nazwiska. W ten sposób chce zachęcić innych do przerwania milczenia.
Tym odważnym człowiekiem jest Mikołaj Drożdżyński, 27-latek pochodzący z Łęki Wielkiej. Swoimi obserwacjami dotyczącymi skandalicznego zachowania księdza Wiśniewskiego chciał zainteresować redakcję radia „Elka”. Napisał tam krótko przed ukazaniem się mojego pierwszego artykułu, po plotkach na temat znalezienia w komputerze księdza treści pedofilskich. Pan Mikołaj do dziś nie doczekał się odpowiedzi. Sprawa jednak ciągle nie daje mu spokoju. Chodzi o zachowanie księdza proboszcza, jakiego dopuścił się on w ubiegłym roku.
„Przygotowywaliśmy się z moją obecną żoną do ślubu. W sierpniu zawieźliśmy do księdza Wiśniewskiego dokumenty potrzebne do zapowiedzi. Rozmowa była jakaś dziwna. Z żoną ksiądz nie utrzymywał nawet kontaktu wzrokowego. Przy pożegnaniu ona poszła przodem, a ja spotkałem się z księdzem w futrynie drzwi. Coś mi podpadło w jego zachowaniu względem mnie, było coś nienaturalnego w gestach i słowach, coś nie przystającego do autorytetu księdza i przekraczającego normalne zachowanie. Byłem jednak tym tak zszokowany, że dziś nie potrafię sobie przypomnieć szczegółów.”
Dobrze za to pamięta pan Mikołaj kolejne spotkanie z księdzem. Do Żytowiecka pojechał tym razem sam. Ponieważ słyszał wcześniej o dziwnych zachowaniach księdza wobec mężczyzn i miał w świadomości „duszną” aurę sprzed miesiąca, myślał nawet o nagraniu rozmowy z księdzem. W końcu jednak z tego zrezygnował, bo bardzo się śpieszył.
„Gdy zadzwoniłem na plebanię, ksiądz zaprosił mnie do środka, mówiąc „Wejdź, wejdź”. Zakluczył zaraz drzwi i przytulił się do mnie jakoś tak bokiem. Przybliżał się do mnie i oddalał biodrami ruchem kołyszącym, jakby mnie „pukał”. Były to dość jednoznaczne gesty. Nie wiedziałem, co zrobić, więc tak zastygłem. Gdyby ktoś mnie wcześniej zapytał, co bym zrobił w takiej sytuacji, powiedziałbym „Dam mu w papę” albo coś ostro powiem. Ale w tym konkretnym momencie człowiek zupełnie głupieje i nie robi nic. Gdy po jakimś czasie ksiądz odkleił się ode mnie, powiedziałem, po co przyszedłem. On jeszcze mnie przez chwilę podszczypywał gdzieś pod żebrami.”
Obaj przeszli do pokoju, gdzie znajduje się dokumentacja parafialna. „Cała rozmowa sprowadzała się w zasadzie do seksu. Pretekstem były nauki przedmałżeńskie, które zresztą nie do księdza należały. Proboszcza bardzo interesowało, czy mam małego czy dużego, w domyśle penisa. Pytał mnie, czy jak się rozbieram przy kobietach, to czy jest im dobrze. Co dziewczyny mówią, jak „go” widzą. I ogólnie, jak tam z seksem u mnie. Jak wstałem, to powtórzyło się to samo, co na początku, obsceniczne gesty i podszczypywania.”
Pan Mikołaj nie mógł zapomnieć tej wizyty. Nie mógł sobie darować, że jako mężczyzna pozwolił księdzu na patologiczne zachowania, na które nigdy by nie pozwolił mężczyźnie bez koloratki. Męczyło go to. Ale całej sytuacji nie chciał utajniać. Zdawał sobie sprawę, że to obciąża księdza, a nie jego. Dlatego nie krył szczegółów zdarzenia, które miało miejsce na probostwie. Opowiedział o nim najbliższemu otoczeniu. Mikołaj Drożdżyński postanowił też opowiedzieć o całej sprawie publicznie.
„Wiem, że osób wykorzystanych przez księdza jest bardzo wiele. Chciałbym doprowadzić do tego, by proboszcz nie krzywdził już kolejnych dzieci i nie molestował dorosłych. By nie narażał nas wszystkich na upokorzenie i inne odległe skutki traumy. By nie bezcześcił sutanny. Bo w końcu jako duchowny powinien być osobą godną zaufania. On tylko pozornie myśli o parafianach z troską i gotowością do pomocy. Te myśli nie są czyste, a słowa i czyny bardzo niejednoznaczne. Połóżmy temu kres.”
Pan Mikołaj postanowił zaprosić innych mężczyzn, którzy doznali molestowania ze strony księdza, do zjednoczenia się.
„Każdy z nas osobno czuje się samotny, bezradny, pokonany i często zawstydzony. My winy szukamy w sobie, a ksiądz to wykorzystuje. Nie ma dla niego świętości. On nawet nie wie, co to poczucie przyzwoitości. Przestańmy milczeć i nazwijmy wreszcie rzeczy po imieniu. On nas poniża jako mężczyzn i czuje się w tym bezkarny. Walczmy o naszą ludzką godność, którą ten pseudoksiądz nam odbiera i depcze. Ja nie chcę dłużej milczeć. Przestańmy się wreszcie wstydzić, niech się wstydzi ten, który gardzi uczuciami parafian i swoimi święceniami kapłańskimi. Jestem przekonany, że powinniśmy razem znaleźć w sobie siłę, by się temu przeciwstwić.”
Mikołaj Drożdżyński zachęca osoby poszkodowane przez księdza do przerwania milczenia i do wyjawienia tego, co je spotkało ze strony duchownego.
„Zgłaszajcie się na policję lub choćby opowiedzcie o tym, co was spotkało, autorce artykułów o księdzu.”
Osoby, które były świadkami bulwersujących zachowań księdza związanych z molestowaniem seksualnym proszone są o kontakt z komendą powiatową policji w Lesznie, która prowadzi dochodzenie (tel. 61-523-10-00). Prokurator Jacek Masztalerz z prokuratury gostyńskiej apeluje do świadków o niezwlekanie z decyzją co do składania zeznań.
„Postępowanie jest już na bardzo zaawansowanym etapie. Istnieje konieczność pilnego zgromadzenia materiału dowodowego, który umożliwi mi podjęcie decyzji co do dalszych działań. Najistotniejszymi czynnościami w tym dochodzeniu są przesłuchania świadków. Im więcej osób złoży zeznania, tym lepiej dla sprawy. Proszę więc świadków o jak najszybsze zgłoszenie się do organów ścigania.”
Ciągle jest szansa na uporządkowanie nienormalnej sytuacji w parafii Żytowiecko, do uzdrowienia patologii, która od ponad 30 lat towarzyszy życiu mieszkańców. Warto iść za przykładem Jerzego Zakrzewskiego i Mikołaja Drożdżyńskiego. Z moich rozmów z mieszkańcami wynika, że poszkodowanych jest bardzo wielu chłopców i mężczyzn. Czy znajdą w sobie męską siłę i odwagę, a także wsparcie ze strony najbliższych, podobnie jak ci, którzy się ujawnili? Można uczyć dzieci, że warto walczyć o swoją godność, a można też zachęcać – w obawie przed tym, co o nas powie ksiądz lub sąsiad – do nadstawiania drugiego policzka (lub ewentualnie innej części ciała). Ale o tym już pisałam w poprzednich tekstach. Wybór należy do Was. Czasu coraz mniej.
Wypowiedzi reprezentują wyłącznie poglądy osób, które je zamieściły.