Drogowe absurdy

25
03

Powiatowa droga w Stankowie od 40 lat czeka na remont. Fot. Darek Woźniak

Gmina Gostyń chętnie pomaga powiatowi w remontach. I odwrotnie. Powiat też ochoczo śpieszy z pomocą gminie, która buduje nowe drogi. Warunek jest jeden i brzmi on tak: „My damy wam tyle, ile wy dacie nam”. I płyną setki tysięcy złotych w obie strony. Ale są to przepływy wirtualne, a mówiąc staromodnie -  na papierku. Że to głupie i bez sensu? Oczywiście. Wszyscy o tym wiedzą. Ważne jednak, że urzędnicy unijni lub ministerialni są zadowoleni. Bo wtedy mogą dać punkty za współpracę samorządów i jest szansa na zupełnie realne pieniądze z zewnątrz na budowę drogi. Zupełnie inaczej jest wtedy, gdy chodzi o prawdziwą pomoc i prawdziwe pieniądze. Wtedy zaczyna się problem.

Przykład drogowego absurdu mieliśmy ostatnio przy okazji planów remontu drogi z Dusiny przez Stankowo do Daleszyna. Droga jest powiatowa, ale powiat pieniędzy ma mało, a dróg dużo. Starosta ma dużą szansę pozyskać parę milionów z tzw. „schetynówek”. Gmina Gostyń postanowiła wesprzeć  w tym powiat i przekaże mu blisko 1,6 mln zł. Ale warunek jest taki, że… powiat też wesprze gminę, która chce budować drogę od lasu w kierunku Leszna. O sumę nie musicie pytać. Oczywiście przekaże gminie… też 1,6 mln zł. Mechanizm i cel tej wymiany wirtualnych złotówek już opisałam we wstępie. Obie uchwały ktoś (z poważną miną) musiał przygotować, a potem radni musieli nad nimi głosować, wyłączając przy tym logiczne myślenie.  Udało się.

Po wzajemnej wymianie fikcji  przyszedł czas na rzeczywistość. Żeby starosta Robert Marcinkowski mógł otrzymać kasę z zewnątrz, musi mieć (oprócz pieniędzy wirtualnych od gminy) także realny wkład własny. Jakieś 3 miliony. Starosta wysupłał połowę. Drugie tyle miała dać mu gmina Gostyń, na terenie której powiatowa droga leży. Starosta liczył, że burmistrz da. Bo burmistrz Jerzy Kulak deklarował publicznie od trzech lat, że pomoże mieszkańcom i jeżeli powiat wyremontuje drogi np. za 100 tysięcy, da drugie tyle. I nie tylko mówił, ale także dawał. Radni gminy bez problemu przyjmowali takie uchwały.

Burmistrz, który w zeszłym roku dał nadzieję na wsparcie,  prawdopodobnie ocknął się, gdy zobaczył, o jakie pieniądze tym razem chodzi. Łatwo było rzucić 100 lub 200 tysięcy i chwalić się dbałością o mieszkańców gminy.  Ale skąd tu nagle wziąć 1,5 miliona?! Zaczęło się szukanie. Niestety, nie  pieniędzy, ale dziur w całym. Burmistrz nie zamierzał bowiem ułatwiać życia szefowi powiatu. Niestety, pokazanie gestu Kozakiewicza staroście oznaczało też policzek dla mieszkańców, którzy czekają na naprawę drogi już… 40 lat.

Jednak trudno zlekceważyć ponad 1000 podpisów, które zebrali mieszkańcy. Jeszcze trudniej spojrzeć im w oczy, gdy przyjdą na sesję. Więc radni – a ugrupowanie burmistrza ma większość w radzie miejskiej Gostynia – najpierw oburzyli się na powiat. Że taki bezczelny i chce od nich pieniędzy na „swoje” remonty.  Ostatecznie okazali nadzwyczajne miłosierdzie i rzucili na stół połowę oczekiwanej sumy czyli 750 tys. zł. I dodali, że ostatni raz dali się tak wykorzystać.

Walkę radnych gminy o nieuszczuplanie gminnego budżetu można by jakoś zrozumieć. A nawet pochwalić. Gdyby całe to szlachetne oburzenie nie wybuchło właśnie teraz. Pół roku po tym, jak starosta złożył wniosek o pieniądze na remont drogi,  przekonany, że pieniądze z gminy na wkład własny dostanie. Teraz to wszystko brzmi po prostu fałszywie.

Można zapytać, dlaczego powiat w ogóle prosi gminy o wsparcie? Bo nie ma innego wyjścia. Tak go urządziły władze państwowe. Jeszcze w 1998 r. , gdy wprowadzano reformę powiatową, gostyńskiemu powiatowi przydzielono 485 km dróg. I kazano się nimi opiekować. Drogi powiatowe powinny łączyć z sobą powiaty, ewentualnie stolice gmin. Tymczasem niektóre wiodą krętymi serpentynami przez zakamarki lokalnych bezdroży. A zdarza się, że powiatowa droga prowadzi… wprost do lasu.

Długość powiatowych dróg wynosi 485 km. A powinna? Według definicji ustawowej… jedynie 155 km.

Powiaty otrzymują pieniądze nie jak gminy, w powiązaniu z podatkami lokalnymi, a wedle rządowego klucza. Tak więc subwencja drogowa jest raczej symboliczna. I tak boryka się ten niepotrzebny twór, jakim są powiaty, z błędnymi dziurawymi jak ser szwajcarski drogami, zwanymi powiatowymi. Ktoś powinien z tym zrobić wreszcie porządek.

Komentarze na stronie nie są moderowane na bieżąco.
Wypowiedzi reprezentują wyłącznie poglądy osób, które je zamieściły.
  • tomek

    Może i ma Pani rację z tym, że burmistrz wypiął się na powiat. Powodem są pewnie ich osobiste niesnaski (to dla mnie bardzo nieprofesjonalne). Ale trudno też nie zauważyć ogrom prac jakie miasto wykonuje na swoim terenie, tylko i wyłącznie ze środków własnych, bez współudziału powiatu. Nowe drogi, dróżki, chodniki, ścieżki rowerowo-piesze. Dla mnie, obserwatora spoza gminy Gostyń (no dobra, od 2 miesięcy mieszkam już w gminie Gostyń) to miasto robi się coraz ładniejsze. Inna sprawa, że to kolejna rozgrywka między powiatem a gminą. To rozgrywka którą inicjuje niestety powiat, który mając związane pętem przesadnego zadłużenia ręce, miota się i próbuje wygrać coś, czego wygrać się nie da. To taki mecz, w którym nie będzie ani wygranego, ani remisu. Będą za to przegrani – mieszkańcy wiosek, do których prowadzi rozwalona, niewyremontowana droga POWIATOWA.

  • do Tomka

    Twoja wypowiedź musi być uzupełniona. Fajną ścieżkę z Gostynia do Grabonoga zbudował akurat powiat i to bez pomocy Gostynia. Co do drogi brakuje tu ważnego argumentu. Rozumiem, że gmina nie chce dać. Ma to tego prawo, ale wcześniej było przecież zapewnienie o współfinansowaniu i to jest właśnie najgorsze jak ktoś umów nie dotrzymuje.

  • tomek

    Owszem, powiat zbudował. Ale to jest jedna ścieżka, kawałek asfaltu i most. Z jaką pompą to otwierano i jak trąbiono o tym w lokalnych, reżimowych mediach już nie będę wspominał.
    Umów i obietnic się dotrzymuje, tutaj masz rację. Ale nie zapominaj, że to są politycy, a wiadomo, że u nich z tym jest zawsze na opak.
    W starostwie kolesiom utworzono etaciki. Jeden miał się zajmować drogami, a efekt jest taki, że ja tej zimy 3 razy prostowałem felgę na koślawych drogach po zarządem powiatu świętogórskiego.