Robert Marcinkowski jest czujny. Namierza precyzyjnie i bez sentymentów rzuca się do gardła. Dotychczasowy burmistrz Jerzy Kulak śpi. Liczy na dobrą pamięć mieszkańców i ich umiejętność czytania. Niekoniecznie ze zrozumieniem. Przecież wszystko widać na obrazkach Gostyńskich Wieści z Ratusza, które podsumowują mijającą kadencję. Każdy dostanie do skrzynki (częściowo już dostał) pięć tematycznych egzemplarzy. Która taktyka okaże się skuteczniejsza, dowiemy się już za miesiąc.
Marcinkowski zwołał dziennikarzy i obwieścił światu, że nie chce już być starostą tylko burmistrzem Gostynia. Nie ma się czemu dziwić. Pieniądze nie mniejsze, a stanowisko jakby pewniejsze i robota bardziej konkretna. Marcinkowski wybrał strategię – stawia na gospodarkę. Punkt dla niego. Za pomysł.
Buduje obraz człowieka walczącego o nowe miejsca pracy. Jest prężny i dynamiczny. Fotografuje się na tle nieco ospałej strefy gospodarczej, stawia na Rondzie Biznesu bryczkę sukcesu, uśmiecha się do przedsiębiorców i ich chwali. To się może podobać. Stawia się w wyraźnej opozycji do Jerzego Kulaka, któremu sukcesów nie można odmówić. A są to sukcesy widowiskowe. Ale w takim znaczeniu dosłownym, bo związane są z widowiskami, rekreacją i estetyką miasta. Stara rzymska maksyma mówi, że lud chce chleba i igrzysk. Kulak zapewnił igrzyska, a Marcinkowski mówi o chlebie. Nie da się ukryć, że lodowisko, park i różnej maści skwerki jeść nam nie dadzą. – Nie zaczyna się remontu mieszkania od położenia dywanu – efektownie podsumowuje Marcinkowski renowację rynku.
Marcinkowski zagrał ostatnio mocną kartą. Pochwalił się, że to dzięki jego czujności i staraniu wpisano obwodnicę drogi krajowej Gostynia do kontraktu terytorialnego. A stało się to na spotkaniu w Poznaniu, na które Kulak nawet nie pojechał, tylko wysłał urzędnika. Nienajlepszego chyba, bo urzędnik ów nawet nie dosłyszał, że Marcinkowski coś tam proponuje. Kulak ma żal do Marcinkowskiego. Za co? Ano panowie spotkali się kilka tygodni wcześniej w Gostyniu i rozmawiali o drogach. Marcinkowski wówczas pary z ust nie puścił, przygotował się cichaczem i wyskoczył z poprawką, sobie przypisując sukces i oblewając się blaskiem chwały. Zdaniem Jerzego Kulaka kwestia obwodnicy jest wykorzystywana przez Roberta Marcinkowskiego w kampanii wyborczej!
Tak, panie burmistrzu, chyba ma Pan rację. To gra polityczna. Tylko taka mała uwaga. Kampania wyborcza jest jedynym czasem, gdy tego typu gra jest dopuszczalna, a nawet pożądana. Ale grać trzeba umieć. Nie powinno się obiecywać gruszek na wierzbie, co wielokrotnie w czasie kampanii w Gostyniu czyniono. Marcinkowski zagrał umiejętnie. Nie okłamał i nie oszukał. Zwiększył po prostu szanse na obwodnicę. A przecież nie musiał, bo to nie był jego obowiązek, podobnie jak nie był to obowiązek Kulaka. Marcinkowski nie musiał też się naradzać z Kulakiem uprzednio w ratuszu, zdradzając mu swoje plany i rozmywając przez to sukces. Po prostu wykorzystał moment. Pan, Panie Burmistrzu, też mógł.
Jak wygląda kampania Jerzego Kulaka? Na razie w ogóle nie wygląda. Może miłościwie nam urzędujący burmistrz uważa, że nie musi? Bo każdy ma w pamięci jego sukcesy. A jakby przypadkiem pamięć miał krótką, to mu ją odświeżą kolejne Wieści z Ratusza – w sumie pięć wydań. A w nich podsumowanie kadencji, czyli suto okraszone zdjęciami ostatnie cztery lata w gminie.
Burmistrz ma błogosławieństwo radnych na kolejne samochwałki. Bo w każdym numerze są też zdjęcia radnych i ich wypowiedzi. Formuła zrodziła się jakoś tak wiosną. Radni zarzucili wtedy burmistrzowi, że w folderze o Unii Europejskiej promuje sam siebie. Burmistrz obiecał wtedy, że w kolejnym folderze pomyśli też o radnych. I pomyślał. Z tym, że każdy z nich będzie tylko raz w kolejnych sprawozdawczo-wyborczych edycjach, a on we wszystkich pięciu.
I kto tu mówi, że Jerzy Kulak nie bierze udziału w grach wyborczych? Bierze, bierze, tyle, że w swoim stylu. Na dzisiaj sprawa wygląda tak, że jeden kandydat promuje się walcząc o obwodnicę, a drugi drukując peany na swój temat w gazetce wydawanej za publiczne pieniądze. „Gra o fotel” wkracza w swoją decydującą fazę. Już 16 listopada przekonamy się, czy mieszkańcy bardziej potrzebują chleba, czy igrzysk.
Wypowiedzi reprezentują wyłącznie poglądy osób, które je zamieściły.